„Wszystko moje, nic własnością,
nic własnością dla pamięci,
a moje, dopóki patrzę.
Nieprzebrane, nieobjęte,
a poszczególne aż do włókna,
ziarnka piasku, kropli wody
- krajobrazy.
Nie uchowam ani źdźbła
w jego pełnej widzialności.
Powitanie z pożegnaniem
w jednym spojrzeniu.
Dla nadmiaru i dla braku
jeden ruch szyi.”
(Wisława Szymborska, z wiersza „Elegia podróżna”)
Wisława Szymborska (1923-2012)
Polska to również kraj poezji, ojczyzna wybitnych poetów. Nierzadko nawet prozie polskiej zdaje się być bliżej do poezji.
Po Czesławie Miłoszu (Nobel literacki w 1980 roku), laureatką Nagrody Nobla w tej dziedzinie (1996) została znakomita polska poetka Wisława Szymborska. Jest ona (co nie jest bez znaczenia) w tej „kategorii” jedną z nielicznych kobiet, które ów honor i zaszczyt spotkał.
Dla pani Wisławy, bardzo dbającej o swą prywatność, ta nagła światowa sława, stała się rodzajem kataklizmu, zwanej przez jej przyjaciół „noblowską katastrofą”.
Do dziś wspomina się jej urocze faux pas w trakcie wręczania Nagrody: poetka, miast wpierw ukłonić się królowi, ukłoniła się publiczności, ale... czyżby w tym „szaleństwie” nie było metody?
Wisława Szymborska niemal całe swoje życie związana była z Krakowem.
Debiutowała w 1945 roku wierszem „Szukam słowa”, którego tytuł brzmi niemal jak jej życiowe credo: nie spieszyć się a precyzyjnie nazywać, jak najdokładniej używać słów, ważyć słowa.
Dzięki jej wierszom, niby nieskomplikowanym a przecież doskonałym „konstrukcjom”, nazywano autorkę „Mozartem poezji”. Podobnie jak wielki Amadeus, Szymborska uzyskiwała w swej twórczości pozornie prosty efekt lekkości, kruchości i klarowności języka. Mozolny proces „szukania słowa” należał już do prywatności, tej jakże dyskretnej, poetki.
Szymborska poszukiwała, wątpiła, przyglądała się światu. Oscylowała między sytuacjami uniwersalnymi – dostępnymi każdemu człowiekowi, a głębią filozoficznych traktatów. W tym wyważaniu proporcji potrafiła zachować umiar, posługując się zarówno sercem jak i rozumem. Jej wiersze nigdy nie popadają w skrajności, są rzeczowe, czasem – niemal chłodne, lecz zawsze bardzo osobiste i przemyślane do ostatniego szczegółu.
Wiersze Noblistki były nawet śpiewane: przez Łucję Prus, zespół Maanam, czy Grzegorza Turnaua.
Poetka całe lata związana była z Kornelem Filipowiczem (choć nie byli małżeństwem i nie mieszkali razem), pisarzem nieco niedocenionym, a jakże subtelnym i interesującym.
Wisława Szymborska zmarła podobno we śnie, w swoim mieszkaniu w Krakowie, pierwszego lutego, tego roku.
Zmarła bardzo dyskretnie, jakby „omijając” swą śmiercią godziny nadawania najważniejszych dzienników telewizyjnych.
Jakby jeszcze raz chciała uniknąć patosu i zbędnych słów.
Patosu jednak nie udało się uniknąć. I będziemy ją pamiętać.
Wiersze Wisławy Szymborskiej przetłumaczono dotychczas na ponad czterdzieści języków.
Cóż można tu jeszcze dodać? Chyba tylko tyle: czytajcie Szymborską!
Naprawdę warto.